28.10.2020
Nazywam się Maffi i jestem psem rasy labrador. Urodziłam się drugiego marca tego roku i szczęśliwym trafem znalazłam się w
domu mojej Pani, która jest najlepszą Panią na świecie. Mieszkamy niedaleko lasu i codziennie chodzimy tam na spacery. Uwielbiam gonić szyszki, które
rzuca mi moja Pani, wskakiwać do rowów i kąpać się w kałużach. Potem zawsze czeka mnie kąpiel w domu – nie wiem, po co tak
często się kąpać...
Czasami zdarzało mi się uciekać przez dziurę w płocie i korzystać z uroków samotnych wycieczek. Najczęściej odwiedzałam kury
sąsiada, które bardzo chętnie grały ze mną w berka. Niestety Pani znalazła moje tajemne przejście i załatała dziurę… a było tak fajnie. Myślę, że kury
sąsiada bardzo za mną tęsknią. Sąsiad chyba też tęskni, bo zawsze kiedy tam przybiegałam chętnie za mną biegał.
Mam też przyjaciela kota o imieniu Kabanos. Jest to poważny starszy pan i czasami nie chce się ze mną bawić. Wskakuje wtedy na
parapet i wyleguje się w słońcu. Na szczęście już trochę podrosłam i też umiem wskoczyć na parapet. Kabanos chyba uważa, że zajmuję zbyt wiele miejsca, bo on
tam nie chce ze mną siedzieć… a przecież tak miło jest lizać te świeżo umyte szyby. Nie wiem dlaczego moja Pani złości
się wtedy na mnie. Ale chyba to lubi, bo zaraz znów myje szyby tym smacznym płynem.
Wcale nie dziwię się Kabanosowi, że lubił siedzieć na parapecie – widać stąd wszystko co dzieje się w kuchni. A ja uwielbiam
przesiadywać w kuchni, bo tam tak ładnie pachnie… Zdarza się, że moja fajna Pani zostawi coś dobrego na stole i wtedy mogę się poczęstować – ja też czasami
zostawiam jej swoje jedzenie w misce, ale ona jeszcze się nie skusiła… trochę rozumiem, bo jej szyneczka jest smaczniejsza niż moja karma…
Kiedyś pojechaliśmy na długą wycieczkę. Na miejscu okazało się, że przed nami jest ogromna piaskownica, a za nią największa
kałuża jaką kiedykolwiek widziałam. Pani mówiła na nią „morze”.
Woda smakowała jak przesolona zupa i trochę piekła w oczy, ale pływało się cudownie. W piaskownicy było mnóstwo innych psów.
Niektóre szczekały po niemiecku i moja Pani mówiła: „Szkoda, że nie ma tu Pani Juranko, ona na pewno by się z nimi dogadała” .
W moim 7-miesięcznym życiu wiele się dzieje. Chętnie Wam znowu kiedyś poopowiadam.
Pozdrawiam, Wasza psia koleżanka Maffi.
Lena Domzioł