05.03.2020
Tym razem rozmawialiśmy z panią Barbarą Kłos, nauczycielką przyrody, chemii oraz biologii w naszej szkole. Mamy nadzieję, że spodoba wam się ta
rozmowa.
Trochę przypadek, ale i tradycje rodzinne. Moja mama uczyła biologii w szkole w Rudzińcu. Do teraz jest chętnie pozdrawiana i wspominana przez swoich byłych już uczniów.
Nie uważam, że konieczne jest posiadanie wiedzy encyklopedycznej (po cóż w takim razie potrzebna byłaby Wikipedia?). Na pewno staram się, aby moi uczniowie umieli np. wymienić narządy w ciele człowieka, ale jednocześnie wiedzieli, gdzie znajdą potrzebne im informacje. Mózg młodego człowieka nie zapamięta zbyt dużej ilości danych. Dużą wagę przykładam też na lekcjach do spraw związanych ze zdrowym stylem życia, i smutkiem napawa mnie widok ucznia z paczką chipsów w jednej ręce, a w drugiej z napojem gazowanym.
Nie lubiłam historii … (przepraszam nauczycieli uczących historii), musiałam sporo kombinować, aby mój nauczyciel Pan Fryderyk się nie zorientował, że nic nie umiem.
Wszelkie bezmięsne, gęste zupy. Ale uwielbiam też włoską pizzę z oliwą czosnkową.
Wyjątkowo nie pochwalam chyba wyśmiewania się z kogoś, celowego dokuczania (szczególnie w przestrzeni wirtualnej), nie lubię też wykorzystywania kogoś do osiągania własnych celów.
W Gliwicach – Brzezince pracuję od 2007 roku. Co się zmieniło? Szkoła jest większa, rozbudowana i jest więcej uczniów. Za mną kolejna reforma edukacji, nowe podstawy programowe, nowe podręczniki… A chodzi ciągle o to samo - o odkrywanie razem z uczniami tajemnic i niezwykłości świata.
Od zawsze towarzyszyły mi zwierzęta, nie wyobrażam sobie bez nich domu. Mimo, iż wiąże się to z różnymi zaskakującymi sytuacjami. Przez mój dom przewinęło się
mnóstwo zwierząt, które były w potrzebie. Kiedyś ze studiów biologicznych przywiozłam szczura laboratoryjnego, aby bezpiecznie przeżył swoje ostatnie lata życia. Przez 2 miesiące miałam też u
siebie pięć szczeniąt dalmatyńczyka z interwencji, które biegały po całym domu robiąc 25 kupek na dzień. Pamiętam też suczkę Zorkę, skrzyżowanie wilczura z husky. Właściciele wybudowali nowy dom,
a starego psa zostawili w poprzednim miejscu, aby w kojcu umarł z
głodu. Pies gryzł aż do krwi swój ogon. Wzięłam go do siebie i suczka mieszkała z nami 6 lat. Od 10 lat mam też w domu kotkę Binkę, znalezioną na ulicy Barlickiego w Gliwicach. Jest niezwykła, bo
porusza się tylko na trzech łapkach (taka się urodziła), a potrafi się wspinać na najwyższe drzewa. W moim domu zdarza się, że zwierzęta są krótko i znajdują inny dom. Tak było z kotkiem Alexem,
który został znaleziony w przydrożnym rowie, a teraz ten już ogromny kocur mieszka u pani Misiak. Obecnie mam sześć kotów i trzy psy. Psy pochodzą ze schroniska w Miedarach: są to Biszkopt, Nitka
i Kłębek.
Hobby? Czytanie: szczególnie biografii niezwykłych ludzi, „połykam” też książki kryminalne, lubię gotowanie wg kuchni Pięciu Przemian, no i dużo czasu spędzam z moimi zwierzakami.
„Było sobie życie” (pozdrawiam Adama Vermeule) – kultowy serial, który pokazuje jak działa nasz organizm. Bardzo często odwołuję się do niego na moich zajęciach, a i sami uczniowie lubią go oglądać.
Wywiad z panią Barbarą Kłos przeprowadził Adam Cieśla (kl. 7 CE).